Z posłem na Sejm Władysławem Kurowskim rozmawiamy o nowej ustawie, która niedługo ma wejść w życie, a na którą samorządowcy, także ci z naszego powiatu, czekali od lat.
Ustawa o szczególnych rozwiązaniach dotyczących regulacji stanu prawnego niektórych dróg ogólnodostępnych, została przyjęta przez parlament i podpisana przez prezydenta (w dniu kiedy gazeta trafia do druku czeka ona na publikację). Panie pośle, dlaczego właśnie ta ustawa była i jest dla samorządowców tak ważna? I co zmieni dla mieszkańców?
Dlatego, że wreszcie daje gminom możliwość nabycia nieruchomości zajętych pod drogi ogólnodostępne o utwardzonej nawierzchni, po których poruszają się pojazdy i piesi, ale nie będące drogami publicznymi choć funkcjonalnie do nich zbliżone. Taka sytuacja dotyczy tzw. dróg wewnętrznych.
W ewidencji drogi te często są wpisane jako będące we władaniu gminy, ale nie są własnością gminy. Mieszkańcy często myślą o nich jako o drogach gminnych i domagają się od gmin poprawy ich stanu, albo zimowego utrzymania, tymczasem samorządy nie mogą inwestować w nie publicznych środków. Gdyby jakiś wójt lub burmistrz zdecydował się na to byłoby to potraktowane jako naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Dlatego ta ustawa jest tak ważna.
Ten temat znany jest samorządowcom od lat, wręcz, od dziesiątek lat, szczególnie zaś tym z południowej Polski, z terenów byłego zaboru austriackiego. Sam jako burmistrz stykałem się z nim, choć w tamtych czasach stanowisko izb obrachunkowych w tej kwestii nie było tak twarde i jednoznaczne jak jest teraz i można było jakimś niewielkim nakładem np. wyżwirować taką drogę. Teraz jest inaczej i dlatego należało coś z tym zrobić. Już wcześniej były podejmowane próby, ale wydaje mi się, że chyba zabrakło determinacji, aby sprawę doprowadzić do końca.
Teraz władze gmin będą mogły, ale nie musiały, bo ustawa nie nakłada na nie takiego obowiązku, wystąpić z wnioskiem do starosty o nabycie nieruchomości zajętej pod drogę ogólnodostępną, ale nie mającą kategorii drogi publicznej. Gmina będzie musiała wykazać przy tym, że na dzień wejścia ustawy w życie od co najmniej 20 lat władała tą drogą. Ten okres 20 lat nie wziął się znikąd – Kodeks Cywilny taki sam termin podaje w przypadku tzw. zasiedzenia w dobrej wierze.
Dla mieszkańców zmieni się to, że zyskają lepszy komfort dojazdu, bo gminy jeśli dopełnią formalności określonych w ustawie i nabędą nieruchomość, będą mogły w nią inwestować, czyli remontować drogę, dbać o jej zimowe utrzymanie itd. Mieszkańcy uzyskają też bezpośredni dostęp do drogi publicznej, co pozwoli im w pełni korzystać z praw właścicielskich np. starając się o pozwolenie na budowę. Nieraz, odkąd jestem posłem pojawiali się u mnie mieszkańcy z takimi postulatami. Byli zdziwieni tym, że gminy nie remontują jakiś dróg, a one nie robiły tego, bo zwyczajnie nie mogły, jeśli droga nie była ich własnością.
Wiem, że na ustawę czekali także samorządowcy z naszego powiatu i właśnie oni zabiegali u Pana o interwencję…
Cały czas próbowali szukać pomocy, najpierw nie tyle u mnie, co przede wszystkim u wojewody. Warto dodać, że dziś tylko w naszym województwie takich nierozwiązanych spraw jest – uwaga – siedemnaście tysięcy.
Sam bardziej zaangażowałem się w tę sprawę po interwencji u mnie wójta gminy Wiśniowa, który chciał, a nie mógł uregulować własności pewnych dróg. Pierwotnie chciałem to zgłosić jako interpelację poselską. Zrezygnowałem jednak z tego zamiaru, bo uznałem, że co najwyżej dowiem się dlaczego jest tak jak jest, ale problemu nie rozwiążę. Zamiast tego spotkałem się z Wojewodą, przedstawiłem mu sprawę i poprosiłem o wsparcie w działaniach tak, aby sprawę tę raz na zawsze rozwiązać. Takie wsparcie i pomoc ze strony wojewody i urzędników MUW otrzymałem. Do współpracy zaprosiłem posła Patryka Wichra z Sądecczyzny, gdzie ten sam problem daje się we znaki samorządowcom i mieszkańcom. Zaczęliśmy organizować wspólnie spotkania z samorządowcami i merytorycznymi pracownikami wojewody. Było to dobre forum do tego, aby przygotować dokument, który wreszcie pchnie sprawy do przodu.
…czyli gdyby nie „iskra”, która zapaliła się pod wpływem samorządowców z naszego terenu, ustawy mogłoby ciągle nie być?
Faktycznie w Wiśniowej była wówczas taka potrzeba i stąd poszła ta „iskra”, ale konsultowaliśmy też to i z innymi gminami, m.in. Myślenicami i Pcimiem na spotkaniach roboczych. Potem już po pracach w MUW poszliśmy dalej, a konkretnie do Ministerstwa Infrastruktury, które jest merytorycznie odpowiedzialne za sprawy związane z drogami. Koordynatorem prac w MI był dyrektor Tomasz Tomala, szef gabinetu politycznego ministra Andrzeja Adamczyka. Tak powstawał wstępny projekt ustawy. Potem doszło do spotkania z ministrem Ćwikiem z Kancelarii Prezydenta…
…i byłym wojewodą małopolskim
Tak i dlatego on też znał problem, z którym przyszliśmy. Przekazał nam, że prezydent jest zainteresowany taką ustawą. Uznaliśmy, że skoro mamy już gotowy wstępny projekt, na dodatek konsultowany już w ministerstwie, nie warto wyważać otwartych drzwi i dobrze będzie pracować na nim. I tak faktycznie się stało. Dalej był on konsultowany prawnie i w szerszym gronie samorządowców co pozwoliło na wypracowanie ostatecznego kształtu projektu ustawy.
Ostatecznie to prezydent zgłosił projekt tej ustawy
Tak. To był projekt prezydencki wniesiony do laski marszałkowskiej, bo choć do pewnego czasu my go pilotowaliśmy to uznaliśmy, że lepiej będzie, aby prace nad nim były kontynuowane w Kancelarii Prezydenta. I to prezydent był wnioskodawcą, czyli zgodnie ze swoimi kompetencjami złożył projekt ustawy. Zależało nam na skutku, czyli aby skutecznie i jak najszybciej rozwiązać problem. To się udało i to jest najważniejsze, a nie to kto był wnioskodawcą.
Po pierwszym czytaniu na komisji projekt przeszedł dalej. Samorządowcy ciągle o niego pytali, a my obawialiśmy się czy zdążymy i zmieścimy się w czasie tej kadencji, która przecież dobiega końca. Dlatego pilnowaliśmy tego, aby prace nad nim nie zwalniały tempa. Projekt przeszedł przez Sejm praktycznie bez uwag merytorycznych, bo jedyne pytania jakie padły dotyczyły tego, dlaczego projekt złożył prezydent a nie posłowie, a drugie dlaczego pojawia się on tak późno. Dało się zauważyć, że kluby zgodnie podkreślały dużą wagę tej sprawy dla mieszkańców
Ostatecznie wszystkie, z wyjątkiem Konfederacji, poparły projekt. Za było 444 posłów, przeciw 8. Przez Senat ustawa przeszła bez ani jednej poprawki. I tak trafiła na biurko pana prezydenta, który ją podpisał.
Ustawa niebawem ma wejść w życie. Co dalej?
Jak już mówiłem, ustawa daje możliwość gminom, ale nie nakłada na nie obowiązku przejmowania tych nieruchomości. Władze gmin wiedzą, które spośród tych dróg są istotne dla mieszkańców, i jak przypuszczam będą wnioskowały o nabycie właśnie tych. Szczególnie, że wiąże się to z pewnymi wydatkami, m.in. na niezbędne dokumenty wymagane ustawą oraz oczywiście na odszkodowanie dla właścicieli. Ci mogą być znani lub nieznani. W trakcie postępowania administracyjnego zawiadamiane będą strony. Jeśli właściciele nie są znani, to wtenczas starosta wyda obwieszczenie o tym, że jest prowadzone takie, a takie postępowanie. To jest clou całej sprawy, bo do tej pory właśnie to, że trzeba było ustalić właścicieli lub ich prawnych następców, stawało na przeszkodzie do nabycia nieruchomości. Ustawa przewiduje też oczywiście tryb odwoławczy, a instancją odwoławczą będzie wojewoda.
Cieszę się, że ustawa została przyjęta, bo na pewno jest bardzo potrzebna. Czas pokaże jak w praktyce będzie funkcjonować. A jeśli już mówimy o czasie, to gminy będą miały czas na składanie wniosków do 2035 roku. Czekamy więc na wejście ustawy w życie, co stanie się 14 dni po jej ogłoszeniu, i na złożenie pierwszych wniosków przez gminy.
Rozmawiała: Katarzyna Hołuj