„Przymus czy troska”?
Walka o czyste powietrze
Wszyscy bierzemy udział w walce o czyste powietrze. Zmuszają nas do tego liczne rządowe programy o charakterze zarówno ogólnopolskim, jak i lokalnym.
Realizacja każdego programu skierowanego na środowisko człowieka nie powinna pogarszać jego dotychczasowego komfortu życia. Pojęcie komfortu życia jest jednak bardzo obszerne, ale na poziomie najniższym można go sprowadzić do dwóch zasad:
nie być głodnym,
nie żyć w zimnym pomieszczeniu.
Zarówno głód, jak i zimno są tymi czynnikami, które decydują o naszej kondycji zdrowotnej.
Dwie zasady połączone klamrą ekonomiczną. Każdy z nas ma na względzie tę klamrę rozporządzając budżetem domowym. Dochody rodzin są bardzo zróżnicowane i z tego powodu istnieje ogromna ilość pomysłów w rodzinach, na co wydawać w pierwszej kolejności. W krańcowym przypadku skromnego budżetu domowego staramy się wydawać na ciepło maksymalnie tyle, aby nie zabrakło nam na jedzenie. To są decyzje indywidualne i racjonalne z punktu widzenia każdej rodziny. Czy możemy te decyzje zawłaszczyć urzędowo?
Z logiki procesu podejmowania decyzji wynika jasno, że tego zrobić się nie da. Możemy co najwyżej urzędowo wpływać na dochody rodzin oraz na wprowadzanie takich zasad administracyjnych, które będą zachętą do określonego zachowania się rodzin przy planowaniu swoich wydatków. To powinno być punktem wyjścia przy formułowaniu różnorodnych programów mających „ulepszyć” nasze życie.
Jednym z najbardziej głośnych obecnie programów jest „walka o czyste powietrze”. W tych programach aż roi się od nakazów i zakazów, które mają zmusić rodziny do określonego postępowania. Niezależnie od tego, czym i w jaki sposób będziemy tę walkę prowadzić, trzeba mieć zawsze na względzie te dwie, powyżej wymienione zasady.
Rozdawanie pieniędzy w formie dotacji jednorazowej nie jest rozwiązaniem problemu, ponieważ nie ma charakteru metodycznego. Skomplikowany system przyznawania dotacji uwarunkowanej licznymi limitami i zastrzeżeniami, nie daje gwarancji, że właśnie chcemy rozwiązać najbardziej dokuczliwy problem, czyli „kto zanieczyszcza powietrze i w jakim natężeniu”.
W prezentowanych programach zmusza się właścicieli nieruchomości do konkretnego zachowania, bez jakiejkolwiek analizy (choćby nawet lokalnej) wpływu takiego wymuszenia na efekt. Łatwo jest dać „nagrodę” jednorazową bez troszczenia się o konsekwencje. Trzeba wiedzieć, że koszty ogrzewania są dożywotnim obciążeniem dla właściciela nieruchomości i trudno te koszty przewidzieć w długim okresie. Bardziej racjonalnym podejściem jest zaproponowanie szerokiej oferty nagród (dotacja jednorazowa do inwestycji, ulga podatkowa, przyznanie stypendium energetycznego) do pożądanych działań, które prowadzą w sposób najbardziej efektywny technicznie i ekonomicznie do rozwiązania problemu. Nade wszystko najważniejszym jest określenie najważniejszego celu tych programów. Ślepe rozdawanie dotacji na tak prezentowane cele jak dotychczas, to raczej wspomaganie sektora budowlano-instalacyjnego, a nie troska o zmniejszanie zanieczyszczenia powietrza.
Jest jeszcze jedno zagadnienie do przemyślenia, to świadomość i znajomość problemów związanych z używaniem energii i to każdej postaci.
Obecnie prezentowany sposób wnioskowania i rozliczania dotacji nie dość, że jest mało zrozumiały, to jeszcze skierowany bezpośrednio do beneficjenta osobiście. Zasada efektywności przekazu informacji wymaga od osoby informowanej odpowiedniego poziomu wiedzy merytorycznej dla zrozumienia przekazywanej treści.
W przypadku obecnego programu jest jeden zasób wiedzy dla wszystkich, niezależnie od poziomu wiedzy merytorycznej słuchającego. Ekodoradcy są szkoleni i wiedzą wszystko a beneficjenci są informowani na spotkaniach z Ekodoradcami.
Przekazywanie całej informacji do wszystkich, niezależnie od tego, co chcieliby zrobić, jest metodycznie błędne. To jest oczywiste. Dlatego w szkole inna wiedza jest dla klasy pierwszej a inna dla klasy piątej.
Są zatem tacy beneficjenci, którzy wiedzą czego chcą np. wymienić stary piec węglowy na pompę ciepła. Ale są i tacy, którym program czyste powietrze grozi, że jak nie wymienią „kopciucha” to będą karani. Jak się mają zachować? Kogo mogą się poradzić? To jest bardzo ważny problem i brzemienny w konsekwencjach, zwłaszcza finansowych.
Według informacji upowszechnianej przez UMiG Ekodoradcy nie odwiedzają potencjalnych wnioskodawców! Skąd zatem wnioskodawca ma wiedzieć, co zrobić, aby było dla niego najlepiej?
Czym innym jest odpowiedzialność za konsekwencje złej porady merytorycznej, a czym innym za niewłaściwe wypełnienie wniosku.
Aby program „czyste powietrze” miał cechy racjonalnego działania, to musi być zdefiniowany cel np. zmniejszamy zużycie węgla do celów grzewczych. Przy takim zdefiniowaniu celu, jego rozliczenie jest proste i jednoznaczne. Kto wykaże, że jego działania dają w konsekwencji zmniejszenie zużycia węgla, ten zasługuje na nagrodę (dofinansowanie).
Przykład? Proszę bardzo.
Właściciel nieruchomości ogrzewanej węglem zużywał go rocznie 5 ton. Co ma zrobić, aby go zużywać tylko 3 tony? Ewidentny cel programu – zmniejszenie zużycia węgla. Kto ma zaproponować działanie dla tego beneficjenta, aby uzyskał zakładany cel? Może trzeba wyjaśnić, że to jest niemożliwe, albo bezcelowe i lepiej jest zrobić coś innego? Do tego właściciela nieruchomości powinien przyjść ekspert (to jest ktoś, kto się zna na rzeczy!) i po zapoznaniu się z sytuacją zaproponować kilka możliwości np. drogą, kocioł automatyczny na gaz, ale wygodną, albo tanią jak kocioł na drewno, ale mniej wygodną. A może kotłownia na drewno w kuchni?
Każda z zaproponowanych możliwości musi zapewniać zmniejszenie zużycia węgla o minimum 2 tony. Równie dobrą będzie propozycja, która całkowicie wyeliminuje używanie węgla, jak powyżej. Co wybrać? O tym już powinien decydować beneficjent, patrząc na własne możliwości finansowe. To jest jego prawo wolnego wyboru, ale w granicach ustalonego kryterium. Jedno jest w takim przypadku pewne, że niezależnie na co zdecyduje się beneficjent, to cel zostanie osiągnięty i będzie łatwy do zweryfikowania. Kwestia przyznania dofinansowania przez UMiG, to jest odrębny problem.
Na obecnym etapie obowiązywania zasad, dofinasowanie uzyskuje się za realizację, a nie za wynik. Taki program nigdy nie będzie efektywny. Może być co najwyżej efektowny, bo autor takiego programu będzie się szczycił wymianą czegoś na coś. A jaki będzie tego efekt? Na pewno trudny do zweryfikowania a dla poprawy czystości powietrza iluzoryczny.
Dlatego pozwoliłem sobie w tytule na sformułowanie:
Przymus czy troska? A to, nie to samo!
Dr inż. Bronisław Burkiewicz
Wiceprezes
Izby Gospodarczej Ziemi Myślenickiej